Elektryk - warto czy może jednak nie do końca?
Poniżej zebrałem w jedną całość swoje doświadczenie i spostrzeżenia związane z rowerami elektrycznymi i konwersjami.
Czytałeś zapewne o dotacjach i nastawiasz się na przyszły rok aby kupić sobie w końcu elektryka? Fajnie tylko tak naprawdę czego nie wybierzesz to będziesz niezadowolony. Czemu? Bo tradycyjny elektryk to „wozidło”. To jak Mercedes dla „pana w kapeluszu” – ładny, drogi w utrzymaniu, bez emocji. Jak dla mnie to nadaje się do jeżdżenia na bazar po zakupy. To jest oczywiście moja prywatna opinia i zdaję sobie sprawę, że wiele osób się z nią nie zgodzi. W większości zapewne będą to posiadacze drogich rowerów którym nie wypada na nie narzekać, skoro wydali po 15-20 tys. Większość tych osób jest zdecydowanie w grupie „nie wiem, ze nie wiem” jak może być inaczej. Ale po kolei.
Przeglądając postu na FB dotyczące rowerów elektrycznych, bardzo często niestety widzi się mnóstwo nieuzasadnionej krytyki, jakoby to były rowery dla leni, słabeuszy, i tylko tradycyjny rower daje to co rower ma dać. Ludzie wywnętrzają się, że po to jest rower by się zmęczyć, spocić, a dzięki temu będziemy mieli lepsze zdrowie, kondycję i ogólnie będzie lepiej. Z końcówką poprzedniego zdania trudno się nie zgodzić. Na pewno pedałowanie poprawi wydolność serca, płuc i całego organizmu, spali nam kalorie, pozwoli nam przedłużyć sprawność fizyczną w późniejszym wieku. To wszystko prawda. Jednak nie przeszkadza to, często tym samym hejterom, kupować samochody, motocykle, a może także hulajnogi elektryczne czy skutery.
Prowadzę serwis już kilka lat. Miałem u siebie elektryki (które też sprzedaję), robię też konwersje. Oczywiście jeździłem i takimi i takimi. Zanim miałem okazję przejechać się jakimkolwiek elektrykiem myślałem podobnie jak wspomniani hejterzy z FB. Jednak dziś mam zupełnie inne zdanie na ten temat.
Rower elektryczny (ze wspomaganiem lub po konwersji) to zupełnie inny rodzaj pojazdu niż tradycyjny rower. Przeznaczony też jest do zupełnie innych zastosowań, dla innej grupy docelowej. Jedni traktują rower elektryczny jako środek lokomocji (a nie treningowy), bo potrzebują dojechać do pracy nawet w zimie. Nie wszyscy mają prysznice w pracy żeby się kąpać. Inni są po operacji kolan, bioder oraz innych elementów ciała, mają problemy z sercem, niewydolność oddechową, są starsi i schorowani, to dlaczego odbierać im możliwość używania roweru elektrycznego? Kolejna sprawa to miałem takie przypadki że mąż żonie fundował elektryka bo po prostu nie miała tyle siły żeby za nim nadążyć więc wspólne wycieczki były nudne!
Na tym etapie rozważań nadszedł czas na rozdzielenie rowerów nazwijmy je "fabrycznie" zrobionych jako elektryczne od rowerów poddanych konwersji.
Rower "fabrycznie" elektryczny, jak każda rzecz ma wady i zalety.
Zalety:
- Design - na pewno ładnie wyglądają. Mają często baterie pochowane w ramie, przewody nie są widoczne, rama zaprojektowana typowo pod elektryka.
I niestety wg mnie na tym zalety się kończą.
Wady:
- Ograniczenie prędkości wspomagania do 25 km/h.
- Ograniczenie mocy do 250W.
- Bateria dedykowana do konkretnego modelu co oznacza w praktyce trudności w wymianie po kilku latach.
- Osprzęt a w szczególności hamulce to w większości jest żart.
Poniżej rozwinę trochę co mam na myśli:
Ograniczenie prędkości do 25km/h - to najpoważniejsza wada elektryków. Niestety definiują to przepisy które, jak to zwykle u nas bywa "wylały dziecko z kąpielą". Dlaczego uważam to wadę ? Rower elektryczny waży ok 35 kg, analogowy powiedzmy od 13 do ok 17kg. I teraz - elektryk pozwala nam się tak naprawdę rozpędzić do 25km potem silnik się wyłącza. Jazda na granicy 25km tj. +/- 2km/h powoduje że silnik co chwilę włącza i wyłącza powodując dziwne szarpanie. Ale co się dzieje jak chcemy jednak jechać szybciej? Ano trzeba własnymi nogami napędzić te 35kg. Więc rower fabrycznie elektryczny nie nadaje się dla osób chcących jeździć szybciej. 25km/h to zdecydowanie za wolno jak na przemieszczanie się do pracy czy ogólnie środek lokomocji. To na prawdę jest żenująco wolno, nudno i nadaje się dla osób mających problemy z ruchomością kończyn i słabym refleksem (czyli przeważnie dla osób w podeszłym wieku). Zdjęcie blokady czasami jest niemożliwe, a na pewno wiążą się z utratą gwarancji. Przy rowerze za 10-15 tys zł. to poważna wada. Bywa też bardzo kosztowne.
Silnik 250 W - na wycieczki w góry to też szaleństwa nie ma. Przez to, że silnik jest za słaby producenci montują napędy typu 1x11 lub nawet 1x12 (co jeszcze bardziej podnosi koszty i zakupu i serwisu), bo właśnie trzeba samemu napędzać rower w górach. Obrońcy powiedzą, że fajnie, że trzeba się spocić. No może i fajnie ale nie daje żadnego wyboru. Ktoś kto ma kłopot z kondycją jedzie po górach rowerem w tempie piechura. Ok ale jedzie, ktoś powie. No jedzie, jedzie...
Bateria – często nawet w rowerach za 25tys bateria to ok 600Wh. W opisie na stronie można przeczytać że to duża bateria która wystarczy na 120 km jazdy. W praktyce to ok 12Ah i na 120 km to wystarczy jak będzie się jechać na najniższym wspomaganiu, po płaskim, a najlepiej bez wspomagania. Ogólnie to wygląda trochę jak jazda samochodem elektrycznym po autostradzie 80km/h za TIR’em, bez klimatyzacji, żeby nie marnować energii. To się nadaje na dojazdy do pracy po mieście. Ale po co wtedy napęd 1x12, opony 29x2,6”. I jeszcze strach zostawić bo zaraz ukradną. Ale miało być o baterii ? Zastanawia mnie tu fakt czy za 6-7 lat kiedy ogniwa stracą swoją pojemność, firmy będą wspierać serwisowo baterie dla swoich klientów – czyli czy da się dokupić baterię w tak wydumanym kształcie, ze specyficznymi mocowaniami, wtyczkami itp.? Jeżeli np. tak prosta rzecz jak tylny błotnik do rowerów EcoBike, kupiony w Ecobike już po 2 latach nie pasuje i trzeba nawiercać otwory bo zmieniła się rama. Osobiście mam poważne wątpliwości czy jedyną odpowiedzią serwisu/sklepu będzie: „Proszę kupić nowy rower”. Jest to globalna tendencja nie naprawiania a wymieniania na nowe (patrz sprzęt AGD).
Osprzęt - wszyscy skupiają się na prędkości i przyspieszaniu (bo o tym mówią przepisy), a producenci chcą jak najniższym kosztem wyprodukować rower i jak najdrożej go sprzedać. Zupełnie nie mówi się o zatrzymywaniu czyli hamowaniu. Zatrzymanie składu 35kg plus rowerzysta bagaże, nawet z 25km/h to nie to samo co 20 kg lżejszego. Tanie „Chińczyki” mają analogowe tarczówki lub nawet V-Brake’i. Nawet jeżeli znajdziemy w rowerze hamulce hydrauliczne to zazwyczaj są to Shimano MT200 (najtańsze) lub czasami Magura czasami Sram. Bardzo rzadko spotkać można tarcze 180mm, a okładzin metalicznych nie uświadczysz (są głośniejsze - a każdy chce cicho, a poza tym wymagają 3x droższych tarcz hamulcowych). Nikt też nie zastanawia się nad oponami, aby zabezpieczyć użytkowników przed upierdliwym procesem zmiany dętki w rowerze elektrycznym. Szczególnie podczas wycieczki gdzieś w terenie daleko od ludzi.
Pozostaje jeszcze kwestia umiejscowienia silnika. To jest temat rzeka. Możemy go mieć z przodu, z tyłu lub centralnie. Z punktu widzenia kosztów serwisu i trwałości napędu najgorszy jest... centralny. Tak, tak! Tak popularny i tak polecany i tak wszechobecny w elektrykach silnik centralny! Jest on najbardziej skomplikowany przez co najszybciej ulega zużyciu. Dzieje się tak dlatego że silnik centralny działa tak jak w motocyklu czyli silnik poprzez łańcuch przenosi napęd na tylne koło. W takiej konfiguracji zużywają się koła zębate w silniku, zębatka przednia, łańcuch oraz zębatka (kaseta) tylna. Czyli wychodzi najdrożej. Tarcza przednia do silnika centralnego potrafi kosztować ponad 100Euro i czasami trzeba szukać po sklepach w całej Europie. Jest to też jedyna konfiguracja która bezwzględnie potrzebuje łańcucha aby jechać. Jak się zerwie to lipa ? W każdym innym umiejscowieniu silnika wystarczy czujnik pass na korbie, żeby uruchomić silnik. Silnik w tylnym kole jest o tyle kłopotliwy że zdjęcie i założenie koła dla osób mniej wprawnych to poważny problem. Wg mojej osobistej opinii do krótkich, płaskich dojazdów do pracy czy szkoły a także dla osób nie potrzebujących prędkości najlepiej sprawdza się silnik przekładniowy w przednim kole. Przy silniku przekładniowym 500W to bardzo rozsądna propozycja. Jest mniejszy i lżejszy niż silnik bezprzekładniowy. Silnik bezprzekładniowy zaś o mocy równej i wyższej niż 1000W montowany w tylne koło, jest prawie bezawaryjny, mało kosztowny w utrzymaniu i daje dużo satysfakcji z jazdy. Wadą jest jednak waga.
Czyli reasumując można wydać nawet 25 tys zł. na rower który rozpędzi nas do 25km/h, będzie całkiem ładnie wyglądał, ale skuteczność jego zatrzymania bywa różna często słaba, a do tego koszty eksploatacyjne są wysokie (dla silników centralnych), a bateria symbolicznie mała.
Z drugiej strony mamy konwersje rowerów analogowych na elektryczne. Czyli do zwykłego roweru analogowego zakładany jest silnik w koło przednie lub tylne, montowana bateria i sterownik oraz czujnik pass. I nasz stary rower zyskuje nową jakość. Niestety, ale ludzie w 80% kupują tylko przez pryzmat ceny: byle taniej za zestaw. Tę opcję elektryfikacji roweru wybierają ludzie mający zdecydowanie mniej zasobne portfele lecz PARADOSALNIE(!) dostają lepszy produkt! Co prawda bardzo ciężko przekonać o konieczności wymiany hamulców czy chociażby zrobieniu przeglądu przy okazji konwersji, czy wymiany opon na antyprzebiciowe. Ale zobaczmy dlaczego uważam to rozwiązanie za lepsze.
Wady:
- Design - to co było zaletą fabrycznych elektryków z oczywistych powodów jest wada rowerów konwertowanych. Bateria jest na ramie (przeważnie tzw bidonowa) lub z tyłu na bagażniku, kable na wierzchu na trytytki do ramy. Ja staram się oplatać kable takimi opaskami żeby wyglądały estetyczniej.
- Niedostosowanie mocy i możliwości elektrycznych do konfiguracji roweru, np. hamulce czy szerokość opon.
Zalety:
- Brak ograniczenia prędkości
- Brak ograniczenia mocy
- Możliwość posiadania manetki
- Bateria standardowa - zawsze istnieje możliwość wymiany lub dorobienia nowej w sensownej cenie.
- Nie trzeba samemu rozpędzać go powyżej 25km/h
Ogólnie osoby robiące konwersje są zdecydowanie bardzo zadowolone. Dostają rower który potrafi się rozpędzić od 35 do 55km/h. Nie trzeba własnymi siłami go rozpędzać powyżej 25km/h. 35 km/h to już prędkość która daje satysfakcję. Daje sensowne rozwiązanie jako środek lokomocji po mieście. Dojazd do pracy pozwala się nie spocić nawet w garniturze, eksploatacja jest tania, a kosztuje mniej niż komunikacja.
W dalszym ciągu jednak mamy słabe hamulce (często V-brake’i lub tarczowe mechaniczne) wąskie i kiepskie opony. I ogólnie taki rower po konwersji, co potrafi jechać nawet 55km/h nijak nie jest dostosowany do takich prędkości! Przestrzegam przed takimi konwersjami – robieniem z kiepskiego roweru demona prędkości. Dodam od razu, że absolutnie nie jestem zwolennikiem jeżdżenia z prędkościami powyżej 35km/h po zatłoczonych ścieżkach rowerowych, jednak nie zawsze jest ciasno, a tam gdzie można jechać po ulicy to robi się mega fajnie.
Natomiast chciałbym tutaj zaprezentować produkt który łączy rozwiązania fabryczne z konwersjami. Jest to rower, który z założenia zaprojektowany jest pod napęd elektryczny. Bazując na swoich doświadczeniach i opisanych wyżej problemach zaprojektowałem konfigurację roweru który jest alternatywą dla fabrycznych rowerów elektrycznych za 10tys i droższych. Pozbawiony jest ich wad, posiada za to zalety rowerów konwertowanych, kosztuje zdecydowanie taniej i robiony jest pod indywidualne zamówienie.
Poniżej specyfikacja takiego roweru:
Nazwa |
Specyfikacja |
Rama |
Rama 26" KANDS CARTEN czarno-niebieska 19" |
Widelec |
Amortyzaror 26" SUNTOUR XCR LO 100mm blokada na goleni |
Stery |
Półzintegrowane NECO (łożyska maszynowe) |
Mechanizm korbowy |
Miranda Alfa 46T L=170 |
Pedały |
VPE - 536 NYLON czarne OŚ BORON PROX |
Manetka przerzutki |
Shimano SL-TX30 7 rz prawa |
Przerzutka tylna |
SHIMANO RD-TY300D na śrubę |
Kaseta |
Shimano CS-HG41 7rz 11-28T |
Łańcuch |
KMC X8 Silver/Gray + spinka |
Hamulce P+T |
Shimano Deore BR-M8120 - 4 tłoczkowe + klocki metaliczne |
Tarcze hamulcowe |
Shimano SM-RT66 180 mm 6 śrub |
Koło P |
Przód 28 29 KANDS Tarczone 6śrub łożyska maszynowe |
Opony |
KENDA 26" X 2,30 KINIPTION 30TPI + wkładki antyprzebiciowe |
Mostek |
KALLOY UNO 31,8mm 90mm |
Kierownica |
KALLOY UNO L-660mm 31,8mm prosta, czarna mat. |
Gripy |
Bicyklon LOCK-ON przykręcane Czarne |
Dzwonek |
Dzwonek mini czarny |
Sztyca podsiodłowa |
Sztyca amortyzowana SUNTOUR 27,2 NCX 350 + opaska neoprenowa |
Siodełko |
Siodełko WITTKOP Medicus PRO Gel trekking 6.2 |
Nóżka |
Podpórka z podwójną nogą |
Zestaw |
250-1500W Mxus 30H |
Bateria |
48V 17,5Ah - ok 960Wh |
Koszt zakupu to 9000.zl. Oczywiście paragon lub faktura VAT. Gwarancja dla osób fizycznych 2 lata dla firm 1 rok.
Jak widać mamy tu dobry, mocny silnik o mocy 250-1500W, dużą baterię 17,5Ah, ale także a może i przede wszystkim niesamowicie sprawne hamulce Shimano Deore XT - MT8120 z okładzinami metalicznymi z radiatorami i tarczami 180mm – wszystko warte ok 1500.zł. Sterownik jest zabezpieczony czujnikiem termicznym przed przegrzaniem – powyżej 80C odcina napęd.
Musimy sobie zdać sprawę że jeździ szybciej niż zwykły rower, dlatego znajdziemy tu szerokie ale ciche opony 26x2,3” z bieżnikiem „na około” oraz z wkładkami antyprzebiciowymi, aby nie było konieczności szarpania się ze zdejmowaniem i zakładaniem kół.
Chciałbym też zwrócić Twoja uwagę na fakt, że w takiej konfiguracji tylna kaseta oraz przerzutka są to komponenty nie mające w zasadzie żadnego znaczenia. Przerzutka pełni tu rolę jedynie napinacza łańcucha. Chociaż da się jechać również bez łańcucha ? W porównaniu do drogich napędów 1x12 czy 1x11 można się pokusić o nie wymienianie napędu przez wiele lat i to bez utraty jakości pracy roweru!
Mamy też dużą korbę z 46 zębami, bez przerzutki przedniej, ładnie poprowadzone i ukryte kable, amortyzowaną sztycę Suntour’a wraz z wygodnym siodłem.
Nawet nóżka jest z dwoma nogami żeby rower nie przewracał się pod ciężarem własnym czy z obciążeniem. Pedały platformowe z łożyskami maszynowymi. Sztyca widelca nie została docięta aby pozycja była bardziej wyprostowana. Komplet lampek, w tym tylna lampka z funkcją Auto-Stop.
Nie znoszę wszechogarniającego nas dziadostwa, dlatego rower zbudowałem taki, jaki sam chciałbym mieć. Jest to przemyślana konstrukcja oparta o bardzo dobre części.
Jeżeli cenisz te same wartości i chciałbyś również mieć świetny i porządnie zrobiony rower zadzwoń, przyjedź. Możliwe są wszelkie modyfikacje, zarówno ramy jak i konfiguracji napędu. Można zamontować bagażnik czy błotniki, inne pedały czy siodełko. Na pewno wyjedziesz mega zadowolony/zadowolona i zaoszczędzisz sporo pieniędzy (nawet po rządowej dopłacie).
Na koniec jeszcze raz podkreślam, że wyrażone w artykule opinie są wyłącznie moimi subiektywnymi spostrzeżeniami, a uogólnienia mogą nie zawsze być trafne. Jednocześnie dodam, sprzedaję również rowery elektryczne firmy Jobobike.